czwartek, 16 kwietnia 2015

Przeżywaj codzienność z pasją i bądź zmianą, której oczekujesz od świata!



Wyobraź sobie nauczyciela w szkole, takiej z ławkami, dzwonkami i ocenami. W szkole gdzie panuje jasno określona hierarchia, podział władzy. Wyobraź sobie taką piramidę od dyrektora, przez administrację szkolną, nauczycieli, sprzątaczki, woźnych aż po dzieci...Pomyśl o murach, w jakich odbywa się edukacja, o tym jak wyglądają zajęcia z wychowania fizycznego, przyrody, o przerwach i otoczeniu szkolnym. Daleko nie trzeba sięgać, wystarczy uruchomić wspomnienia. 

Na myśl o tym systemie, o tych nauczycielach (niektórzy dzielnie radzą sobie, odczuwając ze swej pracy również satysfakcję), dzieciach i hierarchii czuję ogromne zatroskanie. Kiedyś wywoływało to we mnie bunt, złość, lub bezsilność.
Ta troska wynika z tego, że widzę jak ogromną potrzebą jest szeroko rozumiana zmiana. Zmiana naszego wyobrażenia o edukacji, zdobywania wiedzy i umiejętności. Zmiana naszego wyobrażenia o relacjach zawodowych, w znaczeniu pracodawca-pracownik.  Zmiana naszych działań przygotowujących dzieci do życia w przyszłości. 

Mówiąc o zmianach mam na myśli zmianę postawy jaka idzie za myśleniem, że to ktoś, musi sprawić by było inaczej, lepiej, bym czuł/czuła się spokojna, zaspokojona. Zamiast poszukiwać organu wprowadzającego zmianę, sama mogę tę zmianę zainicjować, poczynając od siebie.

Mogę to zrobić poprzez zadawanie sobie szeregu pytań. Mówiąc, że coś ma się zmienić, to co mam tak naprawdę na myśli? Że co ma się zmienić, kto ma tę zmianę wprowadzić i dlaczego swój spokój, zaspokojenie, spełnienie uzależniam od innych? Co ja mogę zrobić by zmienił się system edukacji, co ja tak naprawdę myślę o obecnym systemie edukacji i co się stanie jeśli moje dziecko będzie się uczyć w warunkach o jakich ja nawet nie mogłam marzyć? Czy wprowadzając zmianę w sposobie edukowania mojego (czy też cudzego) dziecka, jestem gotowa na zmiany jakie to może wywołać?

Jakiś czas temu czytałam artykuł o meta komunikatach (jak go znajdę to przywołam tutaj), gdzie prosty przykład pozwolił mi skontaktować się ze sobą. Taka sytuacja: przychodzę do partnera i mówię dlaczego, Ty ze mną nie rozmawiasz? Przestałeś już ze mną rozmawiać tak jak kiedyś!
Co się dzieje po takim komunikacie? O co tak naprawdę chodzi? O to, że to partner ze mną już nie rozmawia, czy może o to, że ja już nie jestem gotowa na taką otwartość jak kiedyś. Bo różne sytuacje, w naszej relacji mnie zraniły i zamknęły na Ciebie. Być może tak było, mówić jednak wyżej przytoczone słowa, ja nie mam kontaktu ze sobą, nie biorę odpowiedzialności za siebie, natomiast starannie ją przerzucam, mówiąc, że to Twoja wina (z Tobą coś się zmieniło). I ta dygresja znalazła tu swoje miejsce, bo doświadczam i dostrzegam taką tendencję do przekazywania odpowiedzialności za zmiany innym, co wg. mnie wzmaga tzw. Postawę roszczeniową. Znaczenie bliższe mi jest pytanie się siebie, co ja mogę zrobić, co ja w tej sytuacji czuję, jak mi z daną zmianą itp.

Być może nie podejmujemy żadnych zmian bo nie wiemy co możemy zrobić albo jak.  

Jeśli pragnę zmiany w edukacji, mogę założyć swoją szkołę, uczyć dziecko w domu, wybrać dla siebie/dziecka szkołę alternatywną. Mogę czytać, rozmawiać z ludźmi o innych sposobach nauczania niż te, które większość z nas zna. 

Jeśli pragnę innych relacjach zawodowych, to będąc w miejscu, w którym jestem mogę szukać nowych możliwości: samozatrudnienia, współpracy, rozwoju. Mogę czytać, rozmawiać z ludźmi, którzy pracują tak jak zawsze pragnęli. 

Jeśli pragnę zmiany w bliskich relacjach, to mogę odmawiać, odejść, rozmawiać. 
Żyję w takim momencie, w takim kraju, w którym mogę zmienić pracę, rozwieźć się, zmienić szkołę, kształcić się, mogę odżywiać się na wiele rozmaitych sposobów, mieszkać w ekowiosce lub bloku. Mogę tyle, na ile sobie pozwolę. Mogę tyle, na ile jestem świadoma czego chcę, a czego absolutnie nie. A to zaczyna się od bardzo prostych wyborów, w końcu nie odrazu Kraków zbudowano.
Istnieje tendencja do wielkich, spektakularnych zmian...a zmiana to proces, to małe kroki, to droga. To żmudna praca. Myślę, że zaczyna się w sercu, w miejscu, którego nikt nie widzi. Miejscu, do którego tylko ja mam dostęp jeśli się na to odważę.

Dodam jeszcze, że żyjąc z pasją, przeżywając codzienność w kontakcie ze sobą, cieszę się tym, że włażę na drzewo, by zrobić dzieciakom zdjęcie, i czerpię z tego ogromną radość. Dlatego, że jako dziecko wciąż mi mówiono bym uważała, by nie zrobić sobie krzywdy, więc w końcu zaczęłam się bać owego włażenia na drzewa. Odczuwam ogromną satysfakcję z pracy w Szkole, w której nie ma ławek, jest mnóstwo kontaktu z naturą, wspólne warsztaty kulinarne, taneczne, porozumienie bez przemocy. Jednak sukces jaki osiągam, to ogrom zaangażowania, popełnianych błędów, dokonywania wyborów, które narażone są na ocenę z każdej strony. To przełamywanie swoich utartych nawyków, odkrywanie tych dotąd nieświadomych wewnętrznych przekonań o sobie samej etc. 

Warto być zmianą, której się chce. Warto dbać o najbliższe podwórko i przyglądać się temu jak ono się poszerza, pięknieje, rozkwita. Nie po to by być permanentnie szczęśliwym, ani po to by uciec od otaczających nas obowiązków, ale żeby pozwalać sobie przeżywanie wszelkich emocji związanych z ową, czasami trudną codziennością. Bo wszystko co jest mija, czy to są dobre chwile czy trudne, a jeśli dom/szczęście mamy w sobie, to ze wszystkiego gotowi będziemy czerpać naukę na przyszłość. 

Polecam książkę Sztuka minimalizmu Dominique Loreau , która myślę, że mocno wpłynęła na moje postrzeganie zmian, wprowadzania ich w życie. 

Życzę Ci odwagi w odnajdywaniu swojej drogi do serca i do życia z pasją.
Do miłego, do zobaczenia, usłyszenia, porozmawiania lub napisania. Zapraszam Ciebie do kontaktu.

Wilczyca