środa, 27 maja 2015

Codzienność -- z miłością, bez lęku, w kontakcie i jedności.



"Ktoś, kto nie wierzy, że można go kochać takiego, jaki jest, dąży do kontroli. Ale władza nie karmi. 

Może dać poczucie, że kogoś mam, kontroluję go, narzucam mu swoją wolę, ale on jest martwy, nic od niego nie dostanę w odruchu miłości czy choćby dobrej woli. Muszę wszystko wymusić strachem, a taki podarunek nie rozwija. Nie zawiera w sobie bezcennego przekazu, że został zrobiony w efekcie wolnego wyboru. 

Władza jest substytutem miłości, ale nie pozwala tak jak ona ludziom rosnąć".

ANDRZEJ WIŚNIEWSKI

Powyższy cytat i wiele Przeczycach ostatnio przeze mnie tekstów na temat miłości, wolności, edukacji alternatywnej, wychowania odkrywa przede mną nowe spojrzenie na wyżej wymienione tematy.

Obserwuję jak wiele naszych decyzji, wyborów kierowanych jest tak naprawdę nie przez miłość, a przez lęk. Lęk przed zranieniem, odrzuceniem, zdemaskowaniem mojego ego. Obserwuję jak wiele lęku jest w ludziach, we mnie. Każdego dnia spotykam się z ludźmi, ich decyzjami wynikającymi z obaw, z nieukochania siebie samego, z poczuciem bycia niekompletnym, niekompetentnym. Dostrzegam zranione serca, skryte w zgarbionych ramionach lub w nienaturalnie umięśnionych klatkach piersiowych. Tak bardzo boimy się być przy sobie, przyznać, że czegoś nie potrafimy, czegoś się boimy, że zamiast żyć prowadzimy wyścig w poszukiwaniu idealnej drogi życia. Chcemy być idealnymi matkami, pracownikami, ojcami, wnukami, partnerami. Zagubieni w poszukiwaniach zapominamy, kim jesteśmy i czego naprawdę chcemy. Dajemy kary, bo kochamy a tak naprawdę boimy się, że ktoś zobaczy, że jesteśmy niedoskonali, że ktoś odkryje nasze słabości. Mówimy dzieciom z miłości, że mogą robić, co chcą, a tak naprawdę boimy się, że dziecko odbierze coś, jako przemoc, której sami byliśmy ofiarą. Mówimy, że musimy coś robić, bo boimy się, że ktoś zobaczy, czego naprawdę chcemy i to oceni.

A co się może tak naprawdę stać, gdy porzucimy nasz lęk? Co się wydarzy, gdy uznamy, że jesteśmy całością i nie potrzebujemy nikogo/niczego by nas dopełniał? Co to w ogóle oznacza?
Może okazać się nagle, że kogoś zranimy lub, że poczujemy się wolni, od ciągłego napięcia, kombinowania, poczujemy ulgę, będziemy mieli więcej wolnego czasu. A może się okaże, że coś co do tej pory nazywaliśmy miłością jest tylko niezdrowym przywiązaniem?
Dla każdego będzie to pewnie trochę, co innego. Ważne dla mnie jest, aby nie popadać w skrajności. Za to aby być otwartym na to, że wszystko może się zmienić. Nie chodzi też o to by nie odczuwać lęku, ale o to żeby mieć jego świadomość, aby nie miał nad nami władzy. Gdy się boję, bronię się, na różne sposoby. Jedni uciekają, inni atakują, jeszcze inni zamierają (polecam książkę Obudźcie tygrysa. Leczenie traumy. Peter A.Levine). A to, co w sobie nosimy, czuć. Jeśli jednak mamy świadomość tego co z nami się dzieje w różnych sytuacjach, to świadomie możemy na nie wpłynąć, zadecydować co z tym wydarzeniem zrobimy. Czy zatrzymamy w sobie złość, bojąc się co ktoś pomyśli sobie gdy ją ujawnimy, obciążając mocno siebie. Możemy też w sposób nie agresywny ją wyrazić, dając do kontaktu także drugiej stronie to co dzieje się z nami. Czasami mówimy o energii, że od kogoś/czegoś jakąś czujemy. Dziś myślę, że chodzi o to czy pozwalamy sobie, aby nasze emocje przez nas płynęły, czy je w sobie zatrzymujemy i o to, jaka jest proporcja zastoju wobec przepływu. Energię, intencję, miłość dziś pojmuję, jako przepływ lub zatrzymanie emocji w sobie, w ciele oraz jako odzwierciedlenie mojego kontaktu z tymi emocjami, albo jego braku. Już od poczęcia odczuwamy, to nie jest coś, czego się uczymy z wiekiem. Odczuwanie jest z nami od początku. To, czego doświadczamy emocjonalnie i fizycznie zapisane jest w każdej komórce naszego ciała. Kiedy postanowimy się ćwiczyć naszą uważność z pewnością odkryjemy jak powiązany jest nasz umysł, ciało i emocje. To proces, proces odkrywania tego, że choć nazywamy różne części siebie i poprzez to nazwanie je wyodrębniamy to tak naprawdę jesteśmy jednością.

Życzę Ci abyś pozwolił sobie na miłość, na ukochanie siebie w całości. Wówczas jakiegokolwiek wyboru w życiu dokonasz, cokolwiek zrobisz, nie będziesz musiał się bać, że będzie to rysą na Twoim nieskalanym ego(obliczu). Nie jesteśmy idealni, i ta niedoskonałość jest piękna, bo pozwala nam popełniać błędy, uczyć się, doskonalić.

Szczególnie zapraszam Cię do zadbania o swoje emocje, o przepływ, o serce. Przyjrzyj się swojemu oddechowi, czy jest płynny, jak się zmienia, gdy się denerwujesz, stresujesz, boisz. Zwróć uwagę na swoje ramiona, one wiele powiedzą Ci o Twoim sercu, podobnie jak kark, głowa i napięcia w ich okolicy. Zadbaj szczególnie o te miejsca, w których czujesz dyskomfort, one wysyłają Ci sygnały, czym warto się zająć.

Warto zacząć od drobnej zmiany, może być żywieniowa, mogą to być zajęcia tańca, ruchu, jogi, medytacja a może po prostu robienie czegoś co uwielbiasz. 
Jeśli będziesz miał/miała ochotę zapraszam Cię do przyjrzenia się swojemu ciału, ruchowi, tańcu, emocjom. Jednym ze sposobów treningu uważności są zajęcia z Żywego Tańca. Robię to, aby dzielić się swoją wiedzą na temat tego jak ukochać swoje ciało, jak je doceniać, jak go słuchać, jak pomóc sobie w odblokowaniu zastanych części ciała. 

Bądź w kontakcie, przede wszystkim ze sobą, a wtedy kontakt ze światem i wysyłana energia zmieni swoją, jakość. 

Wilczyca, 
Dorota Komasa, 
Instruktorka Symboliki Ciała i Improwizacji Tańca

niedziela, 17 maja 2015

LegoCodzienność, czyli o rozmowach przy okrągłym stole.



W każdej szkole panuje moda. Moda na figurki, karty, bohaterów z bajek czy filmów. U nas od jakiegoś czasu panuje moda na Lego. Moda ta często staje się źródłem frustracji, rywalizacji, porównań, ale także współpracy, negocjacji, wymiany.
W szkole wolnościowej, naturalnej, jaką tworzymy w Bukowym Domu, jest przestrzeń na to, aby Lego było przedmiotem zajęć edukacyjnych. W odpowiedzi na ogromne zainteresowanie tymi klockami, różnymi jego seriami zaczęliśmy tworzyć karty pracy z postaciami z Hobbita (w zasadzie tworzyły je dzieci zainteresowane tym tematem, ucząc się nie tylko obsługi przeglądarki, w poszukiwaniu zdjęć bohaterów, ale także programów do pisania i do obróbki zdjęć). Zostały też przeprowadzone zajęcia dla Mentorki, zorganizowane przez miłośników powyższego tematu. W ramach zajęć konstruktorskich zaproponowaliśmy by każdy przyniósł Lego, jeśli chce, tak by każdy mógł z nich coś stworzyć, budować. 
Siedząc przy okrągłym stole, ustalając dzień, w którym miałyby się te zajęcia odbyć, w składzie trzech chłopaków, trzy dziewczyny doszło do takiej spontanicznej dyskusji:

F: Chciałbym, aby było tak, że będzie można ze sobą rywalizować. Czyli, że będą dwie grupy, i ta, która lepiej coś zbuduje wygrywa, i ich budowlą będzie można się bawić.
M: A ja wolałbym, żeby nie było rywalizacji, bo wtedy komuś może być przykro.
A: Ja też bym nie chciałaby była rywalizacja... 
F: To poczekaj, bo mi chodzi o to, żeby rywalizować mogli Ci, co chcą. 
M: Aha. To ja chciałbym by było tak, że kto chce to może rywalizować a kto nie chce to nie będzie.
F: No tak, będą trzy grupy. Ta, która nie będzie chciała to nie będzie rywalizować, a Ci, co będą chcieli to będą mogli.
M: A to ok.
A: Uff. 

I tak oto toczy się codzienność w Bukowym Domu. Choć nie wprowadzamy rywalizacji w działaniach, ona jest, dzieci ją znają i borykają się z nią. Doświadczają owej rywalizacji i jej braku i mogę wybrać, co bardziej im pasuje. Jednocześnie mają możliwość wyrażenia swojego zdania, swoich odczuć i uczą się między sobą rozwiązywać trudne sprawy. Niekiedy potrzebne jest wsparcie dorosłych, pomoc w nazwaniu emocji, znalezieniu nowych rozwiązań. Rozwój dzieci i szkoły to jest proces, który ma różne poziomy i etapy. Te poziomy, które mam na myśli to m.in. to, co dzieci werbalizują, o czym mówią przy dorosłym, wśród innych dzieci oraz wśród rodziców. Często to są skrajnie różne poziomy, jak dwa różne wymiary. I nic w tym dziwnego, bowiem w każdym z tych poziomów doświadczamy innych reguł i zasad, zatem zachowujemy się i mówimy niekiedy, co innego. Dlatego myślę, że ważna jest wymiana między tymi poziomami, po to, aby lepiej zrozumieć złożony, wielopoziomowy, wielowymiarowy świat dziecka. Ale czy tylko świat dziecka taki jest? Czy to nie jest naturalne także dla nas dorosłych, że w różnych środowiskach zachowujemy się różnie? Jedne z nich nas zamykają, inne otwierają, jeszcze inne są neutralne albo irytujące. Warto jednak dbać o to, aby przez większość czasu być tam, wśród tych, których chcemy. A co to znaczy dobrze się gdzieś czuć, i jak sprawić, by otaczać się takimi ludźmi, wydarzeniami, miejscami w codzienności to jest już osobny temat. 


Przyglądajmy się tym procesom, w jakich uczestniczymy my--dorośli, oraz dzieci, z którymi przebywamy. Bądźmy ciekawi, tych różnych poziomów, bo one są częścią naszego życia. I stwarzajmy takie przestrzenie, w których nam i dzieciom będzie dobrze, przy jednoczesnej akceptacji, że tym, którzy z nami są, może też być dobrze w innych środowiskach. 

Mentorka

Codzienność--Węch


Zapraszam, weź głęboki oddech i poczuj zapach pokoju, w którym właśnie przebywasz.  Czy zdajesz sobie sprawę, do jakich celów używasz swojego nosa? Czy myślisz o nim tylko wówczas, gdy jest zatkany, mówiąc „nic nie czuję”?
Gdy gotuję, często wyznacznikiem tego, jakich dodam przypraw do potrawy jest właśnie węch. Często wchodząc do kawiarni czy restauracji, nie tylko wystrój wnętrza mnie zaprasza lub odpycha, ale także zapach, jaki temu miejscu towarzyszy.
Zwłaszcza wiosną warto ćwiczyć świadome używanie tego zmysłu. W tym czasie wszystko kwitnie i pachnie tak cudnie, że na każdym kroku można się zachwycać albo czuć zawrót głowy. Od kiedy jestem uważniejsza na zapachy wiem, że choć lubię zapach bzu, to drażni mnie, gdy mam z nim do czynienia zbyt długo. Wiem też, że źle na mnie wpływają zapachy płynów i proszków do prania, powszechnie używane. Zdecydowanie lepiej mi się śpi w pościeli wypranej z dodatkiem naturalnego olejku lawendowego lub samego szarego mydła. A najcudowniejszy zapach pościeli to ten, gdy miała ona okazję wietrzyć się na słońcu. Warto zwrócić uwagę na ten zmysł, i poczuć, co on nam podpowiada. Przyjrzeć się jak wpływa na nasze decyzje i wybory. Nie od dziś wiadomo o aromaterapii. Nie trzeba jednak czytać naukowych książek czy artykułów, aby dowiedzieć się jak aromaty na nas wpływają. Można się nimi wesprzeć, korzystać z wiedzy specjalistów. Jednak można też samemu być uważnym i słuchać swojego organizmu, swoich zmysłów by odkryć jak drobne kwestie mają wpływ, na jakość naszej codzienności.

Życzę Ci uważnego wąchania.

Wilczyca

niedziela, 10 maja 2015

Żywy taniec, symbolika ciała w tańcu improwizowanym i codziennym ruchu.

Włącz muzykę, najlepiej instrumentalną, ale może być każda, jaką lubisz. Zamknij oczy i spróbuj poczuć jak każdy kolejny dźwięk z uszu przechodzi dalej, przez krtań, barki do łokci i koniuszków palców. Dalej przez płuca, żołądek, wypełnia miednicę, uda, nogi do kolan aż po koniuszki palców u stóp. Dźwięk to fala, pozwól jej się rozejść po ciele, a wówczas pobudzi Cię do tańca, do ruchu. Może on być minimalny. Zwróć uwagę, co dzieję się z Twoim ciałem z każdym kolejnym dźwiękiem....

Zawsze, gdy czuję zmęczenie i przytłoczenie zakładam słuchawki i zamykam oczy. Poprzez izolację innych dźwięków te, które słyszę działają z większą mocą i pozwalają naprawdę się zrelaksować. Polecam spróbować, zatopić się w dźwiękach....Wystarczy kilka minut dziennie, by odczuć zmianę. To trening uważności. Równie dobrze możesz usiąść na trawie i otworzyć się na dźwięki natury i dać się ponieść przez wiatr. To trening wrażliwości i otwartości. 

Czasami, aby móc funkcjonować w świecie, pełnym wyzwań, zadań, obowiązków, trzeba zamknąć się w swojej przestrzeni i pozwolić sobie na odczuwanie tego, co do mnie przychodzi, co chcę wyrazić. 

 
Fot.Dorota Komasa, Modelka: Agatika



Dlaczego żywy taniec?
Często tańczymy, uczymy się kroków, choreografii, ale nikt nie uczy nas jak odczuwać w tym tańcu swoje ciało, jak pomóc mu oswoić te kroki, ruchy, jak nadać im własny, niepowtarzalny wyraz. Jest grupa, są zajęcia, trzeba mniej lub bardziej tańczyć tak samo i równo. Oczywiście są różne szkoły, różni trenerzy i warsztaty. I oczywiście to także daje satysfakcje i nas rozwija. 
To jednak nie jest wszystko, czym może być taniec. 
Doświadczam, co jakiś czas zajęć opartych na technice i choreografii, i to, czego mi zazwyczaj brakuje to właśnie tej uważności i świadomości, różnych części ciała, tego jak ja je odczuwam, jak one pracują. W ciągu godzinnych zajęć nie ma na to czasu. Wewnętrznie czuję, że to właśnie ta świadomość nadaje wartości dodatniej każdemu tańcu, każdej technice. Nadaje wyraz i głębie. Dużo o tym mówi Ohad Naharin. Będąc na tygodniowych warsztatach z jedną z jego uczennic, podczas Międzynarodowych Warsztatów Tańca Współczesnego w Poznaniu, odkryłam, że Gaga Dance, to rodzaj tańca, który sprawia, że nie ma znaczenia czy jesteś tancerzem baletowym, czy amatorem tańca po prostu. Chodzi o wyrażanie siebie poprzez taniec, poszerzanie zakresu możliwości swojego ciała, odkrywaniu tych możliwości poprzez ograniczenie przestrzeni ruchu! Każdy wyniósł z tych warsztatów dla siebie nową jakość. To było odkrycie, doświadczenie, które znacząco wpłynęło na mój rozwój zarówno osobisty jak i taneczny. 
Niedawno odkryłam coś jeszcze, co pokierowało mnie w stronę żywego tańca. To muzyka na żywo. Często improwizowana. Czasami bez instrumentów, jakie znamy powszechnie. Tutaj inspiracją było spotkanie w gronie bliskich osób, wraz, z którymi spontanicznie, bez wcześniejszego zaplanowania, stworzyliśmy orkiestrę, wspólnotę muzykującą. Często wykorzystujemy to z kadrą wśród dzieci Bukowego Domu, improwizując koncerty muzyczno-taneczne. Każdy może grać, wykorzystując ścianę, bębenek, pianino, ręce czy klocki. Najczęściej odbywa się to w ruchu, bo dźwięk to fala, która pobudza, wyzwala, inspiruje. Drugim, a w zasadzie wcześniejszych źródłem do połączenia tańca z muzyką było STOMP , grupa ludzi, która tworzy muzykę tańcząc, poruszając się, wykorzystując przy tym najróżniejsze przedmioty. 

Zatem potrzeba stworzenia owych warsztatów, jest bardzo głęboka i wielopoziomowa. Doświadczyłam i nadal doświadczam jak ważne jest bycie w kontakcie nie tylko ze swoim umysłem ale także (a może przede wszystkim) ze swoim ciałem! Jak bardzo to jak chodzimy, jak odmawiamy, stawiamy granice, może się zmienić, jeśli pozwolimy naszemu ciału dojść do głosu. Gdy pozwolimy by fale dźwiękowe przez nie przepływały. Wcale nie trzeba być tancerzem by tańczyć, ani być muzykiem by grać, ani być śpiewakiem by uwolnić swój głos. Wystarczy być otwartym na doświadczanie, na poddanie się wibracjom muzyki, a nagle odkryjemy, że mamy głos, że mamy poczucie rytmu i że mamy siłę mówić STOP. 

Zapraszam, 
Dorota Komasa
Wilczyca, pasjonatka żywego tańca, muzyki i ich wpływu na życie każdego z nas.
Instruktorka Improwizacji Tańca i Symboliki Ciała oraz Teatru Eksperymentalnego wg. Metody Detlefa Kapperta.