"Ktoś,
kto nie wierzy, że można go kochać takiego, jaki jest, dąży do kontroli. Ale
władza nie karmi.
Może dać poczucie, że kogoś mam, kontroluję go, narzucam mu swoją wolę, ale on jest martwy, nic od niego nie dostanę w odruchu miłości czy choćby dobrej woli. Muszę wszystko wymusić strachem, a taki podarunek nie rozwija. Nie zawiera w sobie bezcennego przekazu, że został zrobiony w efekcie wolnego wyboru.
Władza jest substytutem miłości, ale nie pozwala tak jak ona ludziom rosnąć".
ANDRZEJ WIŚNIEWSKI
Może dać poczucie, że kogoś mam, kontroluję go, narzucam mu swoją wolę, ale on jest martwy, nic od niego nie dostanę w odruchu miłości czy choćby dobrej woli. Muszę wszystko wymusić strachem, a taki podarunek nie rozwija. Nie zawiera w sobie bezcennego przekazu, że został zrobiony w efekcie wolnego wyboru.
Władza jest substytutem miłości, ale nie pozwala tak jak ona ludziom rosnąć".
ANDRZEJ WIŚNIEWSKI
Powyższy cytat i wiele Przeczycach ostatnio
przeze mnie tekstów na temat miłości, wolności, edukacji alternatywnej,
wychowania odkrywa przede mną nowe spojrzenie na wyżej wymienione tematy.
Obserwuję jak wiele naszych decyzji, wyborów
kierowanych jest tak naprawdę nie przez miłość, a przez lęk. Lęk przed
zranieniem, odrzuceniem, zdemaskowaniem mojego ego. Obserwuję jak wiele lęku
jest w ludziach, we mnie. Każdego dnia spotykam się z ludźmi, ich decyzjami
wynikającymi z obaw, z nieukochania siebie samego, z poczuciem bycia
niekompletnym, niekompetentnym. Dostrzegam zranione serca, skryte w zgarbionych
ramionach lub w nienaturalnie umięśnionych klatkach piersiowych. Tak bardzo
boimy się być przy sobie, przyznać, że czegoś nie potrafimy, czegoś się boimy,
że zamiast żyć prowadzimy wyścig w poszukiwaniu idealnej drogi życia. Chcemy
być idealnymi matkami, pracownikami, ojcami, wnukami, partnerami. Zagubieni w
poszukiwaniach zapominamy, kim jesteśmy i czego naprawdę chcemy. Dajemy kary,
bo kochamy a tak naprawdę boimy się, że ktoś zobaczy, że jesteśmy niedoskonali,
że ktoś odkryje nasze słabości. Mówimy dzieciom z miłości, że mogą robić, co
chcą, a tak naprawdę boimy się, że dziecko odbierze coś, jako przemoc, której
sami byliśmy ofiarą. Mówimy, że musimy coś robić, bo boimy się, że ktoś
zobaczy, czego naprawdę chcemy i to oceni.
A co się może tak naprawdę stać, gdy porzucimy
nasz lęk? Co się wydarzy, gdy uznamy, że jesteśmy całością i nie potrzebujemy
nikogo/niczego by nas dopełniał? Co to w ogóle oznacza?
Może okazać się nagle, że kogoś zranimy lub, że
poczujemy się wolni, od ciągłego napięcia, kombinowania, poczujemy ulgę,
będziemy mieli więcej wolnego czasu. A może się okaże, że coś co do tej pory
nazywaliśmy miłością jest tylko niezdrowym przywiązaniem?
Dla każdego będzie to pewnie trochę, co innego.
Ważne dla mnie jest, aby nie popadać w skrajności. Za to aby być otwartym na
to, że wszystko może się zmienić. Nie chodzi też o to by nie odczuwać lęku, ale
o to żeby mieć jego świadomość, aby nie miał nad nami władzy. Gdy się boję,
bronię się, na różne sposoby. Jedni uciekają, inni atakują, jeszcze inni
zamierają (polecam książkę Obudźcie tygrysa. Leczenie traumy. Peter A.Levine). A to, co w sobie nosimy, czuć. Jeśli jednak
mamy świadomość tego co z nami się dzieje w różnych sytuacjach, to świadomie
możemy na nie wpłynąć, zadecydować co z tym wydarzeniem zrobimy. Czy zatrzymamy
w sobie złość, bojąc się co ktoś pomyśli sobie gdy ją ujawnimy, obciążając
mocno siebie. Możemy też w sposób nie agresywny ją wyrazić, dając do kontaktu
także drugiej stronie to co dzieje się z nami. Czasami mówimy o energii, że od
kogoś/czegoś jakąś czujemy. Dziś myślę, że chodzi o to czy pozwalamy sobie, aby
nasze emocje przez nas płynęły, czy je w sobie zatrzymujemy i o to, jaka jest
proporcja zastoju wobec przepływu. Energię, intencję, miłość dziś pojmuję, jako
przepływ lub zatrzymanie emocji w sobie, w ciele oraz jako odzwierciedlenie
mojego kontaktu z tymi emocjami, albo jego braku. Już od poczęcia odczuwamy, to
nie jest coś, czego się uczymy z wiekiem. Odczuwanie jest z nami od początku.
To, czego doświadczamy emocjonalnie i fizycznie zapisane jest w każdej komórce
naszego ciała. Kiedy postanowimy się ćwiczyć naszą uważność z pewnością
odkryjemy jak powiązany jest nasz umysł, ciało i emocje. To proces, proces
odkrywania tego, że choć nazywamy różne części siebie i poprzez to nazwanie je wyodrębniamy
to tak naprawdę jesteśmy jednością.
Życzę Ci abyś pozwolił sobie na miłość, na
ukochanie siebie w całości. Wówczas jakiegokolwiek wyboru w życiu dokonasz,
cokolwiek zrobisz, nie będziesz musiał się bać, że będzie to rysą na Twoim
nieskalanym ego(obliczu). Nie jesteśmy idealni, i ta niedoskonałość jest
piękna, bo pozwala nam popełniać błędy, uczyć się, doskonalić.
Szczególnie zapraszam Cię do zadbania o swoje
emocje, o przepływ, o serce. Przyjrzyj się swojemu oddechowi, czy jest płynny,
jak się zmienia, gdy się denerwujesz, stresujesz, boisz. Zwróć uwagę na swoje
ramiona, one wiele powiedzą Ci o Twoim sercu, podobnie jak kark, głowa i
napięcia w ich okolicy. Zadbaj szczególnie o te miejsca, w których czujesz
dyskomfort, one wysyłają Ci sygnały, czym warto się zająć.
Jeśli będziesz miał/miała ochotę zapraszam Cię do
przyjrzenia się swojemu ciału, ruchowi, tańcu, emocjom. Jednym ze sposobów
treningu uważności są zajęcia z Żywego Tańca. Robię to, aby dzielić się swoją
wiedzą na temat tego jak ukochać swoje ciało, jak je doceniać, jak go słuchać,
jak pomóc sobie w odblokowaniu zastanych części ciała.
Bądź w kontakcie, przede wszystkim ze sobą, a
wtedy kontakt ze światem i wysyłana energia zmieni swoją, jakość.
Wilczyca,
Dorota Komasa,
Instruktorka Symboliki Ciała i Improwizacji Tańca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz